sobota, 30 września 2017

Kłamliwe reklamy leków

Znalezione obrazy dla zapytania Kłamliwe reklamy leków


Leki reklamuje się do granic wytrzymałości w telewizji i innych mediach. 

Pewnie i ciebie to nieraz denerwuje, gdy jakiś film czy program co chwilę jest przerywany takimi reklamami, i to dodatkowo albo infantylnie albo jawnie w naciągany sposób.I te radiowe reklamy z szybko wymiawianą formułką ostrzegawczą, która kryje producentów przed odpowiedzialnością, a po kliencie już 'spływa'.Większość tych reklam to zwykłe oszustwa w imię mamony a nawet niewolenia ludzi. Kiedy zmądrzejemy i się zbuntujemy?
W samej telewizji i radio w ciągu ostatnich 18 lat liczba reklam w kategorii produkty zdrowotne i leki wzrosła blisko 20 razy, podczas gdy ogólna liczba reklam wzrosła zaledwie trzykrotnie.

Jak pokazuje raport reklamowy domu mediowego SMG, w 2015 roku firmy z sektora farmaceutycznego wydały na reklamę we wszystkich mediach niemal miliard złotych (dokładnie 963 mln zł). Kwota ta stanowiła aż 12,6 proc. całego polskiego rynku reklamy. Od 2007 roku wydatki tej branży na cele reklamowe niemal się podwoiły.

Chociaż MZ rozważa ograniczenie reklam leków, zwłaszcza tych bezrecepturowych, ale podnosi się larum, że straci na tym telewizja (20% wpływów z reklam), oczywiście podobnie zaniepokojeni (delikatne mówiąc) są producenci.

W sumie - gospodarka jest ... ważniejsza od zdrowia Polaków. Tylko czy obliczono długofalowe koszty leczenia skutków?(ogólne wytyczne MZ dot. reklam leków nie są często przestrzegane).

Reklamy leków w TV to często manipulacja.Przytoczę (z tego artykułu i innych) parę chwytów reklamowych:
*dualizm produktu, czyli istnienie pod tą samą lub zbliżoną nazwą produktu leczniczego i suplementu diety, co sugeruje ich podobne właściwości i zastosowanie tylko 4 z 32 reklam suplementów diety zawierały informację słowną, która wskazywała jednoznacznie, że produkt jest suplementem diety. W pozostałych przypadkach, informacja ta była zwykle nieczytelna. W reklamie telewizyjnej często używano małej czcionki niezbyt wyróżniającej się z tła, napis był elementem pokazywanego opakowania lub umieszczano go równolegle do krótszego boku ekranu. W praktyce nawet na dużych, kilkudziesięciocalowych telewizorach odczytanie wskazań do zastosowania leku czy jego składu jest praktycznie niemożliwe ze względu na zbyt małą czcionkę.
*informacje o dawkowaniu, pochodzeniu produktu, składzie czy przeciwwskazaniach zwykle są także nieczytelne i mogą przypominać napisy, które znajdują się obowiązkowo na reklamach preparatów leczniczych, co może wprowadzać konsumenta w błąd.
*odwoływanie się przez producentów się do autorytetu lekarza lub farmaceuty, co może stanowić nadużycie zaufania odbiorcy (dodam, że występują tam często wcale nie lekarze ale podstawieni aktorzy lub ustawieni statyści)
*stosowanie w reklamach wyrobów medycznych i parafarmaceutyków sformułowań wskazujących na lecznicze właściwości produktu, takie jak: „przełom w leczeniu”, „zwalczanie infekcji”, chociaż nie są stwierdzenia prawdziwe.
*bliźniacze suplementy diety: zamiast Rutinoscorbinu - suplement Rutinoscorvit, zamiast Scorbolamidu w postaci tabletek - suplement Scorbolamid Kids syrop, zamiast Sanostol syrop - suplement Sanostol tran.
*ten sam surowiec ale inna nazwa handlowa, rzekoma (rewelacyjna) nowość.
granie na emocjach i pokazywanie rzekomych natychmiastowych skutków leczniczych
pacjenci są szczególnie podatni na pokazywanie aktorów pełnych energii, pięknych kobiet i przystojnych mężczyzn: wierzą, że staną się nie tylko zdrowi, ale także szczęśliwi a nawet bogaci dzięki produktom kupionym w aptece. Lub podobnie - szczęśliwi staruszkowie, którzy po posmarowaniu maścią kolana już nie mają reumatyzmu i mogą biegać.

Są dyskusje na ten temat, np. ta, ale nie zawsze dotykają one istoty problemu.
Jest nim fakt, że duża (przeważająca) ilość "leków", to nie leki (nawet jeśli są tak oficjalnie nazywane), bo niczego nie leczą, co najwyżej łagodzą objawy, a nie dotykają przyczyn chorób.

Często określony lek działa uśmierzająco wybiórczo na jakiś organ lub objaw, nie uwzględniając, że chory jest cały organizm.Jest to bardzo prymitywne podejście, ale skwapliwie wykorzystywane, bo dzisiejszy klient, chce remedium szybkiego, łatwego, smacznego itp. Reklamy lekowe pełnią więc rolę anty-edukacyjną, lansując postawy łatwizny zamiast np. akcentować zdrowy tryb życia i odżywiania, wiedzę o przyczynach chorób.

Oczywiście reklamy w TV, to tylko część zagadnienia. Jest ich pełno w kolorowych pismach (czasem jako artykuły skrycie sponsorowane), na ulotkach, na plakatach, ...

Absurdalność i fałsz niektórych reklam leków staje się przedmiotem krytyki, nawet o charakterze satyrycznym. Powstają w tym celu strony i grupy na Facebooku (np. Głupie reklamy leków i suplementów, Walczmy z nieetyczną reklamą leków i suplementów diety, ), artykuły na blogach (np. http://pogromcyreklam.blogspot.com/ ) i w prasie (np. http://www.newsweek.pl/nauka/reklamy-lekow-ktore-najbardziej-irytuja-newsweek-pl,artykuly,281557,1.html).
Warto zajrzeć do wymienionych miejsc po liczne przykłady.

Jednak trzeba wskazać na inne niebezpieczeństwo. Istnieją suplementy, zioła i inne specyfiki, które istotnie leczą (i to często lepiej od leków z farmakopei), ale reklamowanie tych ich właściwości jest zabronione, a nawet wspominanie w opisach że na cokolwiek pomagają (tak omawia to J. Zięba pod koniec cz. 2 Ukrytych terapii, opisując walki z urzędnikami przy wprowadzaniu swoich preparatów).

Mało tego, także ich stosowanie, mimo skuteczności, bywa ... zabronione (przykład medycznej marihuany) a nawet ścigane.

Jest to szczególnie bulwersujące, ponieważ to właśnie wiele suplementów, minerałów i ziół działa ogólnoustrojowo (holistycznie), przyczynowo i faktycznie leczy. Oto pomnik hipokryzji.

Zatem, abstrahując od samych reklam, monopolizacja leczenia tylko przez wyroby farmaceutyczne, też jest swoistą manipulacją oraz szkodą dla społeczeństwa. Rozwiązaniem (postulowanym m.in. przez J. Ziębę), jest danie kompetencji i prawa lekarzowi stosowania takich środków, które, w uzgodnieniu z pacjentem, uważa lekarz za stosowne.

Do tematu można zaliczyć sprawę wmuszania szczepionek, zwłaszcza dla dzieci (jak szpikowanie dzieci lekami w ogóle), co jest szczególnie niebezpieczne i oburzające.
Warto jednak wspomnieć, że na tym polu szczególnie widać prymat biznesu nad zdrowiem. Ponieważ szczepionki, zakwalifikowane sztucznie jako leki, chociaż nie leczą, są na ogól refundowane przez państwa, to farmacja zrobiła z produkcji coraz to nowych szczepionek kolosalny biznes, sama nie ponosząc z tego tytułu odpowiedzialności w przypadku powikłań.
Szczepionki jako lek powinny przechodzić długoletnie badania kliniczne, czego często się nie stosuje.

Idzie za tym olbrzymia reklama sponsorowana przez producentów i kupione instytucje.

O tym jak olbrzymi jest to biznes i jaka jest siła odnośnego lobby, świadczą zyski koncernów farmaceutycznych sięgające tysięcy procent. Nie mówi się o tym, chociaż czasem wychodzi to na jaw w oświadczeniach samych szefów tych firm, np. tutaj: Działamy dla zysku akcjonariuszy nie w interesie chorych.
To grupa ok. 20 największych koncernów farmaceutycznych świata zwyczajowo nazywana Big Pharma. Każdy z nich ma przychody od 10 do 50 mld dolarów, zyski liczone w miliardach.
Jeśli zestawić sumy wydawane przez nie na badania z inną pozycją w raportach rocznych – marketingiem oraz wydatkami na administrację – okazuje się, że nakłady na badania nie stanowią nawet połowy kwoty wydawanej na ten drugi cel (reklamy).

Wiadomo jest, że ten przemysł "kupił" szkolnictwo medyczne, a pośrednio medycynę. Zatem kłamstwa reklam są pochodną także kłamstw w samej medycynie.
To samonapędzająca się maszyna - leki mają skutki uboczne, a te "leczy" się kolejnymi farmaceutykami, następują inne skutki uboczne, itd.
Cała ta strefa śmierdzi - patrz np. artykuł Brudny handel lekami, w którym pokazano też sposób korumpowania lekarzy.

Absurdy z tym związane są częściowo poruszone w drugim tomie (2. części) Ukrytych Terapii Jerzego Zięby.

Pośrednio te reklamy wywołują katastrofalne skutki jak lekomania, w której Polska zajmuje 4 miejsce w Europie (z międzynarodowych danych IMS Health).

W aptekach zostawiamy rocznie niemal 18,25 mld zł. Statystyczny Polak przyjął w 2013 r. ponad tysiąc dawek (tabletek, łyżeczek syropu itp.). Przy stałym wzroście sprzedaży obecne dane są zapewne wyższe.Polacy zaopatrują się głownie w te produkty, które nie są refundowane i można je kupić bez recepty, czyli tzw. OTC.

W grupie ulubionych produktów znajdują się leki na przeziębienie czy przeciwbólowe, w które zaopatrujemy się w ilościach niemalże hurtowych. Podobnie preaparaty rzekomo witaminowe, chociaż ich przyswajalność jest b. mała, zwłaszcza gdy witaminy są syntetyczne.

Ogólnie to powoduje, że branie dużej ilości leków b. obciąża organizm i powoduje nieprzewidziane interakcje, czasem wręcz śmiertelne.

Oprócz interakcji, samo zastosowanie niektórych leków może być szkodliwe i/lub nieskuteczne dla określonego przypadku, o czym klient nie wie. Są to zarówno skutki uboczne (wymieniane drobnym druczkiem na ulotkach leków) jak i złe ukierunkowanie leczenia (nie ten lek, nie ta dawka, nie w tej sytuacji).
Panują jeszcze nieporozumienie w stosowaniu antybiotyków na przeziębienia i inne choroby pochodzenia wirusowego.

Te najbardziej kupowane leki na przeziębienie to skutek m.in. rozpowszechnionej fobii gorączkowej, zupełnie niepotrzebnej.

Wiele leków „na przeziębienie” niesie za sobą ryzyko szkodliwych interakcji z innymi lekami lub może nieźle zaszkodzić osobom obciążonymi innymi chorobami.
Za pomocą „leków na przeziębienie” zwalczamy nie wirusy, bo nie znamy tutaj leczenia przyczynowego - czegoś co byłoby śmiercionośną bronią dla wirusa, który je spowodował - lecz reakcje NASZEGO CIAŁA. Ale i tutaj nie znamy wielu skutecznych metod.
W przypadku infekcji wirusowych nie ma drogi na skróty i potrzebujemy czasu. Dużo odpoczynku (żeby ten nasz organizm miał siły na walkę) i odpowiednie nawodnienie są podstawą. W badaniach klinicznych (odnośniki w ww. artykule) wykazano, że zastosowanie aspiryny lub paracetamolu tłumiło wytwarzanie przeciwciał neutralizujących rinowirusy oraz nasilało objawy ze strony nosa. Zauważono tendencję do dłuższego trwania rozsiewu wirusa w grupach aspiryny i paracetamolu. Aspiryna i paracetamol pogorszyły objawy obrzęku i niedrożności nosa, choć nie wydłużyły czasu trwania objawów choroby. W 2 innych badaniach zastosowanie aspiryny w przeziębieniu w porównaniu z placebo zwiększyło ilość rozsiewanego do otoczenia wirusa się o 36% i o 17% , potencjalnie zwiększając ryzyko zarażania innych.

Ibuprofen jak i inne niesteroidowe leki przeciwzapalne (NLPZ), mogą powodować w przewodzie pokarmowym owrzodzenia, krwawienia, perforacje, działać szkodliwie na nerki, podnosić ciśnienie, u osób z miażdżycą przyczyniać się zawału lub udaru.
Na podstawie badań naukowych mówi się że:
1) paracetamol lub ibuprofen (o walce z gorączką)
2) tak zwany sympatykomimetyk, w tym wypadku, lek obkurczający naczynia błony śluzowej nosa (pseudoefedryna, fenylefryna)
3) czasem lek przeciwhistaminowy (jak np. feniramina)
4) a czasem przeciwkaszlowy dekstrometorfan,

- ŻADEN nich nie zwalcza PRZYCZYN choroby (czyli przeziębienia lub grypy), ani nie skraca CZASU jej trwania. Ba… nawet jest kwestionowana ich skuteczność w dziedzinie walki z objawami. Za to… ta ewentualna walka za ich pomocą, ma swoją cenę ..

Dodatkowy aspekt reklam leków to drenowanie kieszeni, co zubaża społeczeństwo, a schorowane starsze osoby z małą emeryturą stawia w dramatycznych sytuacjach (chleb czy leczenie, nawet jeśli taki konflikt jest nieprawdziwy merytorycznie).

Warto wspomnieć, że istnieją leki odtwórcze (generyki) będące zamiennikami leków innowacyjnych – oryginalnych, chronionych patentami i drogich. Mają one te same substancje czynne (czyli najważniejszy składnik) i takie samo działanie, ale są dużo tańsze.

Przejdźmy jeszcze do paru innych zagadnień szczegółowych pokazujących zagrożenia lub nieprawdy dotyczące leków.

Suplementy wapnia często nie spełniają swojej roli, ponieważ nie została zidentyfikowana autentyczna potrzeba organizmu w tym zakresie lub została ukryta, by lek/preparat sprzedawać.

W ogólnej odporności organizmu wielką rolę odgrywają zdrowe jelita. W tym zakresie to nie leki mają decydujące znaczenie ale odżywianie z odpowiednią ilością błonnika, prebiotyków i probiotyków. Farmacja nie skupia się na tym co podstawowe.Niedocenia się leczenia dietą.

Podobnie, zaburzenia hormonalne, płodności, astmę, cukrzycę, zaburzenia pracy mózgu próbuje się zwalczać farmakologicznie, gdy w wielu przypadkach jest to skutek oddziaływania toksyn w plastikach - jak BPA.

"Leki" na zgagę i refluks. Wciąż nowe preparaty w reklamach, które może przynoszą chwilową ulgę, ale ich działanie zaburza porawidłowe mechanizmy i powoduje dalsze nasilenie objawów i skutki uboczne.

Historia jest pełna tragicznych skutków wprowadzania i reklamowania niesprawdzonych leków, jak np. historia Vioxx. Bywało i tak, że niebezpieczny lek, pod wpływem wykazania ewidentnych szkód i nacisku opinii publicznej, był wycofywany, a potem wprowadzany na rynek pod inną nazwą.
Jednak i obecnie mamy sytuację, że lansuje się leki na obniżenie ciśnienia i cholesterolu pomimo, że udowodniono ich szkodliwość. Chodzi głównie o statyny. Jest sporo o tym w Ukrytych terapiach.

Osobnym zagadnieniem jest fałszowanie leków i rynek podróbek - szczególnie groźne zjawisko.
Szerzej o tym pisze Jerzy Zięba, dr Jerzy Jaśkowski (np. Osiem najbardziej szkodliwych leków na świecie), są dedykowane książki (np. Złe leki. Jak firmy farmaceutyczne wprowadzają w błąd lekarzy i krzywdzą pacjentów, autorstwa Bena Goldacre, Skutek Uboczny Śmierć. Czy wiesz jakie leki łykasz? autor John Virapen, ...).

Sprawa dotyczy nie tylko leków ale także kosmetyków i żywności. Chociaż to inny temat, ale mechanizmy są podobne, w tym sensie, że produkty są przepychane przez przemysł, który opłaca reklamy.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Oceń stan swojego zdrowia - odporność